Tarta cytrynowa

Po obejrzeniu filmu "Tost" nie mogłam się oprzeć pokusie zrobienia tarty cytrynowej.
I..
No własnie, po pierwsze nie wiem czy dobra. Rekomenduje ją mój mąż, zjadł prawie całą sam, co rzadko mu się zdarza. Mówił, że pasuje mu połączenie smaków - kwaśnego kremu cytrynowego i delikatnie słodkiej bezy. Syn zjadł samą bezę, a ja zjadłam jeden mały kawałek, ale na ciepło jeszcze więc to się chyba nie liczy. Ciasto powinno poleżeć parę godzin w lodówce.
Tartę robi się szybko, nie jest zbyt wymyślna, wygląda ślicznie przez nasyconą  żółć i śnieżną biel bezy.

Na ciasto:

• 1,5 szklanki mąki
• 100 g masła
• 2 łyżki cukru pudru
• 2 żółtka
• 3 łyżki zimnej wody

Zagnieść i wstawić do lodówki.

Na krem cytrynowy (za Pracownią Wypieków):

• 1,5 łyżki mąki ziemniaczanej
• kubek cukru pudru
• ciut soli
• 270 ml wody
• 60 g masła
• 4 żółtka
• sok z 4 cytryn
• skórka otarta z 4 cytryn

Mąkę, cukier i sól wsypać do garnka, wymieszać, wlać wodę i ciągle mieszać. Zagotować na małym ogniu ciągle mieszając, dodać masło, wymieszać, zdjąć z ognia.

Łyżkę masy dodać do żółtek, rozbełtać, wlać żółtka do masy, dodać sok i skórkę. Wymieszać i pogotować około 2 minut. Przykryć pokrywką.

Ciastem wylepić formę i wstawić do pieca nagrzanego na 180 stopni. Piec około 17 minut.

W czasie pieczenia ubić bezę:

• 4 białka
• szklanka cukru
• łyżka octu jabłkowego

Podbić białka, a potem wciąż ubijając dodawać stopniowo cukier. Ubijać około 25 minut.

Na upieczony spód wyłożyć krem cytrynowy. Na to bezę i piec ok 15 minut w 180 stopniach.

Schłodzić przed podaniem.