Uczciliśmy pysznym tortem chałwowym. Tak pysznym, że nie zostało nawet kawałka na zrobienie zdjęcia tortu w środku. Każdy dokroił sobie dokładkę (a kawałki i tak kroiłam solidne) i zostało tyle co na wynos dziadkom i cioci.
Przepis pochodzi z bloga Moje Wypieki. U mnie biszkopty nie były tak ciemne, gdyż użyłam mniej kakao, zaś zamiast czekowiśni użyłam śliwek wymieszanych z kakao.
Tort jest tak pyszny, że na pewno jeszcze kiedyś go zrobię na jakąś okazję. Polecam, zachwalam, zachwycam.
Na biszkopt potrzeba (tortownica o średnicy 25 cm):
- 7 jaj
- 3/4 szklanki cukru
- 3/4 szklanki mąki pszennej
- 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
- 1/5 szklanki kakao
Białka oddzielić od żółtek. Białka ubić na sztywno, pod koniec ubijania rozpocząć stopniowe dodawanie cukru, nie przerywając ubijania. Masa ma wyjść sztywna i lśniąca. Powoli dodać żółtka, miksując na wolnych obrotach.
Piekarnik rozgrzać do 165 *C.
Tortownicę wyłożyć papierem do pieczenia.
Mąki i kakao wymieszać. Do masy jajecznej stopniowo dodawać mąki, mieszając za pomocą rózgi.
Wylać gotowe ciasto do tortownicy. Piec 40 minut.
Pierwszy raz zastosowałam metodę podaną na blogu Moje Wypieki czyli rzucanie biszkoptem. Upieczony biszkopt należy zrzucić z wysokości 60 cm (w tortownicy) na podłogę, po cym wstawić do wyłączonego już piekarnika, uchylić drzwiczki i pozostawić do zupełnego ostygnięcia.
Biszkopt odkroić od ścianek tortownicy i przekroić na 3 blaty.
Na krem chałwowy:
- 2 jaja
- 40 dag chałwy
- 220 dag masła
- 2/3 szklanki cukru
- łyżka spirytusu
Jaja porządnie umyć i ubić z cukrem na parze do uzyskania puszystej, jasnej i gęstej masy. W tym celu miskę z jajami stawiamy na garnku z ciągle lekko wrzącą wodą i miksujemy. Gotowe ostudzić.
Masło utrzeć na puch.
Do masła dodawać stopniowo ostudzoną masę jajeczną, powoli ucierając. Dodawać rozdrobnioną na miał chałwę (batoniki wystarczy rozetrzeć widelcem), cały czas lekko miksując. Na koniec dodać spirytus. Odstawić do lodówki do stężenia.
Na śliwki z kakao:
- 450 gr mrożonych śliwek
- duża łyżka kakao
- 1/4 aromatu rumowego
- 3/4 szklanki cukru
Śliwki rozmrozić, posiekać, zasypać cukrem i doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć gaz i gotować na wolnym ogniu tak długo, aż woda odparuje. Zdjąć z ognia, dodać kakao i aromat, wymieszać i ponownie zagotować oraz pogotować kilka minut. Przestudzić.
Na poncz:
- szklanka bardzo mocnej herbaty
- 1/2 szklanki wiśniówki
Na posypkę:
- 100 gr sezamu
Nasączyć pierwszy blat ponczem, wyłożyć 3/5 masy chałwowej. Przykryć drugim blatem, nasączyć, wyłożyć śliwki, przykryć blatem, rozsmarować resztę kremu na wierzchu i bokach tortu, obsypać ostudzonym sezamkiem. Schłodzić przez noc w lodówce.
Wspaniały, uwielbiam chałwę:)
OdpowiedzUsuńmusiał być pyszny ten tort, pieknie wygląda
OdpowiedzUsuńMmm, bardzo lubię chałwę, w serniku chałwowym już się zakochałam, czas najwyższy na tort :)
OdpowiedzUsuńCzy rzucanie biszkopt rzeczywiście się sprawdza, ja przyznam, że nigdy nie upiekłam biszkoptu bez zakalca :( chociaż jestem dosyć zaprawiona w pieczeniu ciast. Wykładam się zawsze na biszkopcie...
OdpowiedzUsuńWiesz, ja pierwszy raz próbowałam tej metody, bardziej z ciekawości. Dla mnie niezawodnym sposobem jest ubicie najpierw białek na bezę, potem dodanie żółtek i wolne ich wmieszanie i na końcu połączenie z mąką za pomocą ręcznego mieszadła. A jak się biszkopt upiecze odwracam go do góry nogami na kratce. Aha i nie smaruję boków tortownicy nigdy - wtedy biszkopt jest przyklejony i trzyma się tych boków więc nie wypadnie stojąc do góry nogami. I tak stygnie.. Nie ma szans żeby to był zakalec. Może wypróbuj tego sposobu.
OdpowiedzUsuń