Pierniki z tego przepisu w tym roku po raz pięty zagoszczą na moim stole. Znamienne jest też to, że towarzyszą mi i mojej rodzinie od początków mieszkania tu, gdzie obecnie mieszkamy ;) Do naszego mieszkania wprowadziliśmy się pięć lat temu, 18 grudnia i jako, że kuchni w zasadzie jeszcze nie było, to jedyną potrawą świąteczną były te właśnie pierniczki, które mogłam przygotować wcześniej na starym mieszkaniu. Na szczęście i oczywiście spędzaliśmy święta z rodziną, więc nie o samych pierniczkach ;) żyliśmy w te dni.
Przepis to sławne pierniczki Silije, które swego czasu brylowały na internetowych forach bardziej nawet niż na blogach, gdyż blogosfera kulinarna pięć lat temu nie była tak rozwinięta jak dziś i dla mnie to głównie forum Galeria Potraw było źródłem inspiracji kulinarnych.
A w tym roku, muszę się przyznać, nie mam weny do ozdabiania pierników. Zwalam wszystko na rozleniwiające chorobowe, na którym jestem od tak dawna i będę jeszcze troszeczkę. Ale ciasto nastawiłam na początku października i rytm jego dojrzewania wyznaczył czas na pieczenie. Dopomógł śnieg, który sprawił, że bardziej poczułam zimę. Pierniki piekłam wraz z synem 3 grudnia, tego dnia porządnie zasypało miasto od samego rana.
Jeszcze trochę ciasta zostało w lodówce, może upiekę zwykłe placki piernikowe i przełożę powidłami śliwkowymi albo masą grysikową.
A resztę pierniczków dekorować będę chyba w ten weekend, tak tradycyjnie na tydzień przed świętami.
P.S. Przepis niech wyjątkowo będzie w wersji old.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz