czwartek, 13 września 2012

Sezon na szarlotki trwa - odsłona całkiem kwaśna, czyli szarlotka z antonówkami

Dostałam wczoraj od teściowej antonówek. Droga tych jabłek jest zabawna - ona dostała je od siostry, dała trochę mnie, a ja dałam trochę koleżance. Taki łańcuszek "podaj dalej"się stworzył, napędzany dobrem serca i chęcią dzielenia się tym co najlepsze. Bo antonówki to jabłka sezonowe, teraz są właśnie najlepsze. Pierwsze dni września to jest ich czas. Teraz można je wykorzystywać na bieżąco, lub przetwarzać na zimę w soki, susze lub pakować zaprawione cynamonem i cukrem do słoików. Ja pierwsze w tym roku spotkanie z antonówkami uczciłam szarlotką, gdyż z jabłek najlepsza jest właśnie szarlotka. Mnie wystarczyło na całkiem sporą blachę ciasta. 
Antonówki są dość kwaśnymi i twardymi jabłkami, więc trzeba pilnować ilości cukru użytej do osłodzenia jabłek. Moja wyszła nieco kwaskowata, ale posypanie ciasta cukrem pudrem balansuje smaki w jedno z lepszych połączeń, czyli słodko-kwaśne.


Na ciasto użyłam następujących składników, które szybko zagniotłam i odstawiłam na ok 40 minut:
  • 4 szklanki mąki
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3 żółtka
  • 2 porządne łyżki śmietany 36%
  • kostka masła
 W czasie, gdy ciasto leżakowało, przygotowujemy jabłka. Myślę, że użyłam ok 1,5 kg jabłek. Pokroiłam je, albo dla ścisłości reportażu - koleżanka je pokroiła - w dość grube półplasterki. Zasypałam je cynamonem, który lubię, więc dałam ok  łyżki, cukrem waniliowym i  3 łyżkami cukru. Wymieszałam.
Piekarnik włączyłam na 180 *C.
Ciasto, pod odpoczynku w lodówce, podzieliłam na dwie części, większa stanowiła ok 2/3 ciasta. Mniejszą włożyłam do zamrażarki. Większą część rozwałkowałam na prostokąt o wymiarach 20x30 i wyłożyłam do blachy, w której rozścieliłam papier do pieczenia. Wstawiłam do piekarnika i podpiekłam ciasto przez 10 minut. Rozłożyłam jabłka, na wierzch starłam resztę ciasta i piekłam kolejne 50 minut w 160*C. Gotowe ciasto posypałam cukrem pudrem.






3 komentarze: